Ciekawe Gry

gry planszowe i nie tylko

Zagrałem w „Concordię”

Concordia okładkaConcordia była w Essen jednym z najgorętszych tytułów i dla mnie osobiście dość zaskakująco, bo jakoś przed targami nie wpadła mi w oko i do dziś nie wiem dlaczego. Podczas samych targów SPIEL brylowała na liście magazynu Fairplay i zdaje się, że w rankingu GeekBuzz portalu Board Game Geek też kręciła się wokół czołówki. Samo stoisko z tą grą było dość małe i cały czas zatłoczone, więc z chęci zobaczenia jak najwięcej, odpuściliśmy sobie z Przemkiem „woj_settlersem” dopychanie się do tego tytułu. Dopiero po powrocie z Essen i sprawdzeniu, w które wyróżniające się gry nie zagraliśmy, zaopatrzyłem się w egzemplarz Concordii i zacząłem jej ogrywanie.

Jest to gra Maca Gerdtsa znanego głównie za sprawą „rondla”, która jak to opisuje autor we wstępie, powstawała ponad 2 lata i była testowana na przeróżnych konwentach przez graczy z całego świata.
„Fabuła” Concordii osadzona jest w czasach Imperium Romanum, a gracze starają się zyskać chwałę dla jednej z rzymskich rodzin, rozwijając sieć handlową na całym jego obszarze i licząc na przychylność bóstw. Zadziwiająco jak na grę euro, mamy w pudełku bardzo rozbudowany opis historyczny zarówno prowincji samego cesarstwa, jak i starożytnych miast oraz rzymskich bogów występujących w grze. Prawie jakbym widział opisy historyczne w grach wojennych – oczywiście uważam to za zaletę gry. Mamy sporo drewnianych elementów reprezentujących towary, którymi przyjdzie nam handlować oraz osadników, których będziemy wysyłać do zakładania faktorii w miastach odległych od Rzymu. Niestety na tym kończy się nawiązanie do tematu, bo mechanicznie gra mogłaby być o wszystkim i raczej nie poczujemy się jak rzymski patrycjusz.
planszaW grze do dyspozycji mamy dwie różne mapy po dwóch stronach planszy. Jedna przedstawia Italię i jest przeznaczona do rozgrywki dwu-, trzy- i czteroosobowej, druga natomiast całe Imperium rzymskie i można na niej grać w trzy, cztery lub pięć osób.
Zaczynamy z dwoma kolonistami w Rzymie, którzy będą mediami naszej rosnącej potęgi. Sercem gry są karty, które będą napędzać całość rozgrywki. Powoduje to, że zasady gry można ograniczyć do jednego stwierdzenia: “zagraj kartę i zrób co na niej jest napisane”. I naprawdę tak jest, bo to są całe zasady, zostaje jeszcze wytłumaczenie, co robią poszczególne karty, ale jest na nich wszystko napisane, więc gra jest całkiem prosta w wyjaśnianiu mechaniki. Same akcje nie powinny przysparzać problemów z ich wykonywaniem, ale znalezienie optymalnej kolejności ich zagrywania i zaplanowanie jakiejś dobrej strategii, to już zupełnie inna sprawa.

Na kartach są bardzo różne postacie, które przyjdą nam z pomocą. W Concordii zagrywamy w swojej turze jedną z nich z ręki spośród całej swojej dostępnej talii i odrzucamy ją. Jaki karty więc są dostępne w grze?
– Trybun pozwoli nam zabrać odrzucone karty z powrotem na rękę i kupić nowego osadnika, którego postawimy w Rzymie.
– Architekt porusza kolonistami i pozwala zakładać nowe punkty handlowe.
– Prefekt odpowiedzialny jest za zbieranie podatków, czyli zdobywaniem zasobów pieniężnych lub za produkcję w odpowiednich prowincjach.
– Osadnik pozwala na zatrudnianie nowych kolonistów lub na zarabianie dzięki nim sestercji.
– Handlowiec daje niewielki zastrzyk gotówki, ale przede wszystkim pozwala na sprzedaż lub kupno różnych surowców.
– Dyplomata wymaga starannego planowania, gdyż potrafi skopiować akcję wykonaną ostatnio przez jednego z pozostałych graczy.
– Senator pozwoli na zatrudnienie dodatkowych osobistości, czyli zakup dostępnych kart z odpowiedniego toru na rękę.
– Konsul również powiększy nam talię, ale dzięki niemu możemy wydać mniej niż w przypadku senatora.
– Ostatecznie mamy kilku specjalistów, którzy będą produkować wybrane dobra w naszych faktoriach.

kartyWspomnieć trzeba, że karty mają dwojakie zastosowanie. Poza powyższymi funkcjami są również mnożnikiem punktów zwycięstwa na końcu gry. Każda karta skojarzona jest z jednym z bóstw, które odpowiedzialne są za jedną sferę, w której rywalizować będą gracze.
– Westa obdarzy największą łaską graczy posiadającym jak najwięcej sestercji.
– Jupiter przyniesie punkty za faktorię we wszystkich miastach prócz tych, w których produkują cegły.
– Saturn spogląda łaskawym okiem na tych, którzy mają założone osady w jak największej liczbie prowincji.
– Merkury nagradza za różne towary, które są produkowane w każdej z sieci handlowych.
– Mars jest najhojniejszy dla posiadaczy jak największej liczby kolonistów.
– Minerwa sprzyja natomiast tylko specjalistą za wybrane dobro, które produkują.

Widząc dwojaką naturę kart, nabywając nowe, musimy ich zakup wyważyć między niemal natychmiastowymi korzyściami wynikającymi z ich funkcji a długofalowym planowaniem, które przyniesie nam punkty na koniec gry. Taka konstrukcja jest z pewnością jedną z największych zalet Concordii, gdyż dokonywane wybory nie są banalne, a dodatkowo wraz z rosnąca liczbą partii na koncie rośnie świadomość wyboru najlepszej strategii.

rzutConcordia obok takich hitów z Essen jak Rokoko czy Lewis & Clark wprowadza na szerszą skalę trend jawnego budowania talii wśród gier, czyli nietypowego jak dotąd deckbuildingu. Autorzy tych gier potrafili tak bardzo przetworzyć losową mechanikę, znaną chociażby z Dominiona, że w efekcie otrzymujemy wyrafinowane pod względem strategicznym tytuły.
Oczywiście ten sam mechanizm sprawia, że wraz z powiększaniem się liczby kart na ręce, rośnie proces decyzyjny, który może doprowadzić do wielokrotnego paraliżu w trakcie gry. Gra ta jednak nie jest tak bezwzględna dla graczy jak wymienione wyżej tytuły i jak twierdzi sam autor, oferuje pokojową (ang. peaceful) rozgrywkę. I rzeczywiście choćby po sielankowej okładce czy tytule, który oznacza harmonię, raczej nie możemy się spodziewać konfrontacji między graczami. Mamy oczywiście rywalizację o dostęp o zasoby czy kontrolę nad prowincjami, ale każdy z graczy prędzej czy później będzie mógł prowadzić działalność nawet na zajętych wcześniej miejscach, będzie musiał po prostu więcej za to zapłacić.

Jest to moim zdaniem bardzo dobra średnio zaawansowana gra, o ciekawej mechanice, a zarazem uderzającej prostocie. Dzięki swobodzie w posunięciach oraz dwustronnej planszy otrzymujemy bardzo regrywalny tytuł, który z każdą partią będzie przynosił więcej satysfakcji.

Dziękujemy wydawnictwu PD-Verlag za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.

Jacek „palladinus” SzmaniaJaco

Tytuł: Concordia
Autor: Mac Gerdts
Wydawnictwo: PD-Verlag
Liczba graczy: 2-5
Wiek graczy: 13+
Czas gry: 100 minut

zetony miasttowaryspecjalistaromaplansza graczamagnus

1 comments on “Zagrałem w „Concordię”

  1. Pingback: Zagrałem w dodatek „Concordia: Britannia & Germania” | Ciekawe Gry

Dodaj komentarz

Information

This entry was posted on 19 stycznia 2014 by in Konwenty, Recenzje and tagged , , , .