Ciekawe Gry

gry planszowe i nie tylko

Zagrałem w „Super Motherload” / „Wiertła, skały, minerały”

Super Motherload coverW tym roku mamy wysyp zapowiedzi gier planszowych, których akcja dzieje się na Marsie, ale zanim to było modne, na rynku pojawił się tytuł Super Motherload. W grze tej, która wzorowana jest na wersji komputerowej o tym samym tytule, wcielamy się w inżynierów, którzy wyruszają w nieznane ze swoją górniczą załogą, by eksploatować złoża minerałów ukryte pod powierzchnią Czerwonej Planety.
Za wersję planszową z 2015 roku odpowiedzialne jest wydawnictwo Roxley Games, a na polskim rynku gra ta ma szansę się ukazać po udanej kampanii crowdfundingowej planowanej przez Games Factory Publishing na 22 kwietnie tego roku. Jej rodzimy tytuł będzie brzmiał Wiertła, skały, minerały.

OPIS

Nie grałem wcześniej w komputerową grę Super Motherload, ale jak można sprawdzić w Sieci, graficznie obie wersję są z sobą spójne. Większość ilustracji zaczerpnięta jest ze wcześniejszego pierwowzoru i to w sumie bardzo dobrze. Otrzymujemy troszkę komiksową, bardzo kolorową, a przede wszystkim estetyczną i przejrzystą oprawę graficzną, która myślę, że tak jak i mi wielu osobom przypadnie do gustu. Ponieważ gra jest odmianą deck-buildingu, mamy w pudełku sporo kart, a także mnóstwo żetonów i kilka plansz, na których będziemy przeprowadzać nasze odwierty. Już po pierwszym rzucie oka na rozłożoną grę i zapoznaniu się z instrukcją widać, że wersja komputerowa była również sporą inspiracją mechaniczną. Pojawiające się w trakcie rozgrywki kolejne planszetki dają podobne odczucie jak przewijający się ekran podczas tego typu gier wideo.

SM ręka graczaCo do zasad i mechaniki, to gra jest raczej z gatunku lekko-średnich i spokojnie można namawiać do niej kogoś, kto nie jest jakimś bardzo zapalonym graczem planszówkowym.
W swojej turze możemy wykonać dwie z trzech dostępnych akcji:

  • dobrać ze swojej talii dwie karty
  • zagrać kilka kart w tym samym kolorze, by wykopać tunel i położyć odpowiedniej długości kafelki na planszy
  • zagrać czerwoną kartę z symbolem bomby, by wyzwolić detonacje i również dołożyć kafelki tuneli

Te dwa sposoby dokładania tuneli są wprowadzone ze względy na topografię plansz, gdyż nie można wiercić przez skały – do tego służą materiały wybuchowe – natomiast metalowe przegrody można forsować właśnie jedynie wiertłami. Pozostałe typy terenów są uniwersale, a sam sposób dokładanie kafelków rządzi się dość standardowymi zasadami.
Dokładamy je jednak w taki sposób, by zdobywać odpowiednie bonusy umieszczone na planszach. Możemy dzięki temu między innymi dobierać dodatkowe kart, otrzymać żetony bomb, odnaleźć artefakty obcych, a także wydobywać mniej lub bardziej wartościowe minerały.

Wspomniane artefakty dadzą nam dodatkowe modyfikacje wykonywanych akcji, natomiast minerały służyć będą do zakupu kolejnych kart. Jak to bywa w grach deck-buildingowych, zaczynamy z dość słabą ręką, by w czasie gry zdobywać coraz to silniejsze karty i móc rozwijać swoje możliwości.
Oprócz tego widoczne dla każdego gracza są też karty celów, które należy wykonywać, by zdobywać punkty zwycięstwa. Mamy cele główne, które zazwyczaj będziemy starać się osiągnąć przez całą rozgrywkę i cele drugorzędne, które są łatwiejsze, ale przynoszą znacznie mniej punktów.
Jak wspomniałem wcześniej, w czasie kopania w głąb planety pojawiać się będą kolejne planszetki, które będziemy dokładać na stole, a poprzednie będą zdejmowane. Mamy w ten sposób pole gry stałej wielkości, ale bardzo ciekawy element przewijania „ekranu”.

SM tunele

PODSUMOWANIE

Zacznę od tego, że jak to bywa w grach z budowaniem talii, rozgrywka jest bardzo płynna. Każdy zazwyczaj odrzuca kilka kart w swojej turze, dokłada odpowiedni kafelek, zbiera bonusowe żetony i ewentualnie kupuje nową kartę. Koniec. Downtime jest minimalny, gdyż zmiany na planszy nie są skomplikowane i spokojnie można je śledzić na bieżąco, dość szybko podejmując decyzje o własnych zagraniach. Ja generalnie jestem fanem planowania przestrzennego i tutaj też mamy właśnie ten element, gdyż musimy odpowiedni przygotować własną talię, na jak najefektywniejsze kopanie wgłąb Czerwonej Planety. Czym głębiej, tym minerały są bardziej wartościowe, więc musimy się upewnić, że dotrzemy do nich przed innymi graczami. Karty pozwalają to zrobić na kilka sposobów, więc graczowi pozostawiony jest ten wybór w czasie kupowania kolejnych kart. Ponieważ talia urośnie nam jedynie o kilka, maksymalnie kilkanaście kart, to ich każdorazowy wybór może okazać się kluczowy. Oczywiście musimy cały czas mieć przed oczami dostępne cele, modyfikujące doraźnie nasze posunięcia, bo ostatecznie to punkty decydują o zwycięstwie.
Ponieważ talia celów jest dość pokaźna, mamy zapewnioną regrywalność na przyzwoitym poziomie. Gracze również nie dysponują jednakowymi kartami w czasie gry, więc i to gwarantuje różnorodność kolejnych partii.

SM cele majorKombinowania nie ma dużo, ale każda tura stawia przed nami konkretne wybory, a ponieważ gramy na wspólnej planszy dochodzi też element rywalizacji, który oczywiście sprzyja wyzwalaniu emocji. Poza artefaktami obcych nie ma żadnych ukrytych informacji czy nadmiernego przeliczania, więc gra się dość przyjemnie, bez frustracji wynikających z braku doświadczenia czy przytłoczenia możliwościami i drobnymi zasadami.
Troszkę można przyczepić się do skalowalności, gdyż w dwuosobowych rozgrywkach mamy sporo swobody przestrzennej, ale podejrzewam, że niektórzy mogą to uznać za zaletę tej niemalże rodzinnej gry. Czasami może też się przydarzyć, że nowopojawiające się poboczne cele będą już całkowicie zrealizowane przez niektórych graczy w zupełnie przypadkowy sposób, ale realizuje się ich na tyle dużo podczas całej partii, że jest to tylko drobna wada.
W swojej kategorii lekko-średnich pozycji jest to doskonały tytuł: prosty, szybki i przyjemny. Osoby, które miały do czynienia choćby z Dominionem czy Carcassonne powinny czuć satysfakcję z rozgrywek na takim poziomie, a dodatkowo może to być wprowadzenie do gier o wiele bardziej skomplikowanych. Ja jako geek również z przyjemnością zasiadam do Super Motherload, choć wiem, że przy nadmiernej ekspozycji na ten tytuł, może się on nico opatrzyć. Bardziej zaawansowanych graczy może dotknąć znużenie mechaniczną powtarzalnością, ale przecież w swoich kolekcjach mają oni (podobnie jak i ja) prawdopodobnie sporą liczbę gier o podobnym skomplikowaniu, więc z powodzeniem można serwować je innym na zmianę, by uniknąć tego objawu.
Szczerze polecam sprawdzić każdemu ten tytuł, a jeżeli uważacie, że jest on dla Was, bacznie wyczekujcie kampanii Wiertła, skały, minerały na platformie wspieram.to.

Dziękujemy wydawnictwu Roxley Games za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.

Jacek „palladinus” SzmaniaJaco

Tytuł: Super Motherload (Wiertła, skały, minerały)
Autor: Gavan Brown, Matt Tolman
Wydawnictwo: Roxley Games
Liczba graczy: 2-4
Wiek graczy: 13+
Czas gry: 60-75 minut

Strona internetowa gry wideo Super Motherloadhttp://supermotherload.com/

wiertła pudełko

Wizualizacja pudełka polskiej edycji

SM żetonySM zakupySM cele minorSM talie graczaSM plansza

1 comments on “Zagrałem w „Super Motherload” / „Wiertła, skały, minerały”

  1. Pingback: Zagrałem w „Cthulhu światy” (i nie oszalałem) | Ciekawe Gry

Dodaj komentarz