W „Boss Monster” zagrałem już jakiś rok temu, ale była to wersja angielska sprowadzona gdzieś ze Stanów przez najomego. Rozgrywka okazała się dużo bardziej przyjemna niż się spodziewałem, a że z przecieków wynikało, że będzie miała polskie wydanie pozostało poczekać. Dzisiaj cieszę się już swoim egzemplarzem z wydawnictwa Trefl z serii Joker Line. Za wyszukanie tego tytułu i zaproponowanie go w polskiej edycji należą się Treflowi duże brawa.
Aby rozegrać partię w „Boss Monster” należy przygotować i podzielić talie odpowiednio do liczby graczy. Każdy z graczy otrzymuje Bossa, który tworząc swoje podziemia i lochy będzie przyciągał przeróżnych śmiałków. Początkowo będą to bohaterowie zwyczajni, nieszczególnie groźni, choć nasze komnaty i tak wymagają odpowiedniej liczby potworów i pułapek aby sobie z nimi poradzić. Ale po nich przyjdą do nas bohaterowie legendarni i na nich musimy się już solidnie przygotować. Śmiałkowie jednak nie przyjdą ot tak do każdego. Każdy z nich poszukuje innych skarbów i wędruje tam gdzie może je znaleźć. Zatem nasze komnaty powinny być dostatecznie bogate aby ktoś chciał spróbować je splądrować. Co rundę nasze podziemia będą coraz większe, a że wygrać może tylko jeden Boss, inni będą ci robić pod górkę. A to czar podrzucą, a to zbudują lepszą komnatę i zgarną bohatera z którym byś sobie poradził. Zwyczajnie – nie łatwo być Bossem. Za każdego bohatera którego pokonamy w naszych komnatach otrzymamy jedną lub dwie duże, jeśli zaś nam się to nie uda otrzymamy jedną lub dwie rany. Zwycięży Boss który zgromadzi dziesięć dusz, albo pozostanie jedynym żyjącym.
Uwielbiam rozmowy po skończonej partii, zwłaszcza że inaczej niż to zwykle w naszym gronie bywa nikt się nie kłóci. Zaczyna się za to wspominanie o ZX Spektrum, Commodore, Amigach, giełdach komputerowych, joystickach, wgrywaniu gier z kaset i dyskietek, ustawianiu głowicy i całej masie rzeczy, które otaczały nas w młodości a które dzisiaj znaleźć można tylko w muzeach. Patrzę na grafiki w „Boss Monster” z dużym sentymentem. Przecież grało się w takie gry, przechodziło kolejne levele, zdobywało przedmioty. Co z tego, że ma się to nijak do dzisiejszych gier komputerowych, skoro wtedy to był mój świat. Za przywrócenie tych miłych wspomnień wielkie podziękowania dla Johnego i Chrisa O’Nealów oraz Trefla.
A co do samej gry, jest to sprawnie działająca karcianka z prostym przebiegiem tury i sporą interakcją pomiędzy graczami. W kartach jest spora różnorodność, choć kolejne dodatki do tej gry nie powstają bez przyczyny a świat starych gier komputerowych jest bardzo bogaty. Jak to bywa z grami karcianymi nie unikniemy losowości, która bywa bardzo uciążliwa. Zdarzają się sytuacje, że dochodzące do nas karty nie pozwalają na wiele i nie możemy budować kolejnych komnat. Zdarza się też, że gracz któremu brakuje punkt do zwycięstwa ginie zaatakowany czarami przez dużo słabszych rywali. Ale taki właśnie jest „Boss Monster” – dla mnie doskonała zabawa na pół godziny. Doskonała również dlatego, że wczytując się w teksty na kartach, nazwy bossów, komnat i czarów twarz sama wykrzywia się w uśmiechu. Polecam spróbować samemu, z niewielkim niebezpieczeństwem, że wam się nie spodoba.
Dziękujemy wydawnictwu Trefl za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.
Przemek „woj_settlers” Wojtkowiak
Tytuł: Boss Monster: Gra karciana o budowaniu podziemi
Autor: Johny i Chrisa O’Neal
Wydawnictwo: Trefl Joker Line
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 30 minut
Wiek graczy:13+
Najnowsze komentarze