„Res Publica: 2230AD” to tytuł za którego powstaniem stoi sam Reiner Knizia, a który ufundował się poprzez Kickstartera. Kampanii nie nazwałbym jakimś spektakularnym sukcesem, bo z planowanych 4.000 USD wydawnictwo Mage Company uzyskało 12.422 USD co jest oczywiście sporym przekroczeniem zakładanego budżetu, ale samo w sobie nie robi większego wrażenia. A ponieważ dość ostrożnie podchodzimy na blogu do gier wychodzących masowo przez finansowanie społecznościowe (dotyczy to głównie Kickstartera), wykorzystaliśmy naszą współpracę z Bułgarami i sprawdziliśmy co kryje się za „Res Publica: 2230AD”.
O co chodzi
Gra jest karcianką o rasach, technologiach i poszukiwaniu nowych miejsc do kolonizacji. Punkty zwycięstwa zdobywane za budowanie stacji kosmicznych, miast i resortów oraz wypełnianiu własnych misji to cel, który osiągnąć można poprzez zbieranie zestawów określonych technologii i ras oraz ich opłacalnej wymianie pomiędzy graczami. To też umiejętne używanie zdolności niektórych lokacji i postaci, które ułatwiają nam a przeszkadzają nieco innym osiągnięcie zwycięstwa.
Każdy z graczy dysponuje planetą podzieloną na cztery sektory, które są jednocześnie wskazaniem celów oraz planszę z podsumowaniem zasad i występujących w grze kart. Karty dzielą się na typu: rasy i technologie – tymi kartami się gra oraz lokalizacje, które się podbija. W swojej turze gracz wykonuje w określonej kolejności cztery akcje: wymienia się kartami ze współgraczami (opcjonalnie), używa efektu kart (opcjonalnie), odrzuca wymagany układ kart i pozyskuje lokalizacje (opcjonalnie) po czym na koniec swojego ruchu dobiera z puli karty na rękę. Najciekawszą częścią pozostaje w mojej ocenie wymiana kart, która przybiera postać pytania o chęć wymiany. Propozycja gracza może zawierać informację co chcę otrzymać lub co chcę dać. W zamian gracze oferują odpowiednio co chcą w zamian lub co mogą dać. Trochę to na początku zakręcone, jednak po pierwszych kilku kolejkach gracze swobodnie posługują się nazewnictwem i dokładnie wiedzą jak uzyskać pożądaną wymianę. Pozostałe akcje są raczej schematyczne. Poza kupowaniem kart dających punkty, każdy z graczy może realizować swoje cele, które dodatkowo ukierunkowują działania wymagając posiadania określonej ilości lokacji, kart czy wymian. Gra kończy się gdy z talii zostanie pociągnięta ostatnia karta technologii lub któryś z graczy zrealizuje swoje wszystkie misje. W celu określenia zwycięzcy gracze dodają punkty zgromadzone na lokacjach, zrealizowanych celach i parach kart pozostałych na ręce.
Podsumowanie
Mimo początkowych problemów ze zrozumieniem niektórych zasad i pierwszej nieco przez to zepsutej przez nas rozgrywki, do kolejnych siadaliśmy nastawieni pozytywnie. Tytuł pokazuje swoje możliwości przy pełnym składzie, tracąc nieco w trzy osobowych partiach. Mimo początkowych obaw o dziwność systemu wymian kart, to wprowadza on do rozgrywki bardzo interesujące mechanizmy. Do tego dołożyć trzeba wymuszoną celem liczbę wymian, które gracze powinni przeprowadzić i zaczyna się naprawdę interesująca mechanika. Mi ta część gry sprawia sporo frajdy, choć u innych zwłaszcza na początku wywołuje uśmiech na ustach. Dopiero pełna rozgrywka pozwala docenić ten dość unikalny element i wyczuć niuanse, które oferuje.
Pytanie czy poza tym mamy w „Res Publica: 2230AD” coś interesującego. Generalnie jest to gra w zbieranie układów kart, które pozwalają kupować karty z akcjami i karty z punktami. Do tego dochodzi losowość kart, która nie odbiega tutaj specjalnie od problemu większości takich karcianek. Dlatego na ten tytuł patrzę i oceniam przez pryzmat całościowy, który daje bardzo przyjemnie działającą grę. O dziwo dodane tutaj rasy, technologie i kolonie oferują całkiem przyjemny klimat, poparty grafikami w stylu klasycznego s-f. Choć niektóre nazwy pozostają trudne do wymówienia i utrudniają ich wyszukiwanie na ręce, gra zyskuje dodatkowo kiedy podczas wymian używać będziemy proponowanych nazw a nie upraszczających nieco symboli. Jak na grę pana Knizii to moim zdaniem klimatu jest tu aż nadto. A kto lubi rozbudowane wątki wprowadzające w temat, ma do dyspozycji kilka stron opisów ras i ich cech i umiejętności.
Co dziwi jednak prawie wszystkich, to ilość malutkich wyjątków, które nie pasują do tego autora. Może dlatego, że wydawca chwali się w instrukcji, że część kart została przez niego dodana bez udziału autora, co ostatecznie wydaje się (patrząc, które to karty) bardzo dobrym rozwiązaniem. Choć właśnie to one wprowadzają nieco zamieszania, to dodatkowo urozmaicają rozgrywkę. Dziwne też pozostają niektóre ikony, których schematu nie udało nam się rozszyfrować nawet po kilku partiach.
Czy zatem ostatecznie „Res Publica: 2230 AD” jest tytułem, który mogę polecić? Z pewnością byłbym ostrożny z zakupem w ciemno, bo to jednak gra, która nie każdemu przypadnie do gustu. Bardzo jednak zachęcam do spróbowania jeśli tylko będziecie mieli ku temu okazję, bo mi udało się do gry przekonać już kilka osób. Mimo, że mechanika nie jest specjalnie odkrywcza, zbieranie układów kart z ciekawym systemem ich wymiany dla mnie osobiście wystarcza, żeby się dobrze bawić. Cała partia nawet w pełnym składzie nie powinna przekroczyć godziny, co wydaje się dobrze wpisane w tytuł przeznaczony raczej jako uzupełnienie lub dopełnienie udanego wieczoru z grami planszowymi.
Dziękujemy wydawnictwu Mage Company za przekazanie gry do recenzji.
Przemek „woj_settlers” Wojtkowiak
Tytuł: Res Publica: 2230AD
Wydawnictwo: Mage Company
Autor: Reiner Knizia
Liczba graczy: 3-5
Wiek graczy: 10+
Czas gry: 60 minut
Najnowsze komentarze