Ciekawe Gry

gry planszowe i nie tylko

Zagrałem w „Stingy”

stingyTo,  że Pan Knizia wielkim autorem gier jest, wiedzą nawet dzieci. Dlatego często to właśnie tego autora wybierają mniejsze wydawnictwa, aby wprowadzić na rynek grę ze znanym nazwiskiem autora i w ten sposób liczyć na sprzedaż. I faktycznie chwyt wydaje się dobry, często się jednak ostatnio zdarza, że gry z tym nazwiskiem na pudełku są tylko przeciętne, albo uszyte po raz 147 na to samo kopyto. Zdarzają się jednak wyjątki, i o takim wyjątku właśnie słów kilka.

„Stingy” z pozoru nie wyróżnia nic szczególnego, ot małe pudełko pełne żetonów, woreczek i karty z punktacją. Temat sztampowy – piraci dzielą łupy, by tego kto zgarnie ich najwięcej wybrać na kapitana Stingy. Aby rozpocząć rozgrywkę należy poznać co i w jakiej ilości będziemy mogli zbierać. Jest sześć kolorów i pięć przedmiotów. Są trzy butelki, cztery papugi, pięć monet i sześć diamentów w każdym kolorze. Na dokładkę są pirackie flagi, których jest siedem tylko w jednym kolorze. Każdy z graczy rozpoczyna z wylosowanymi sześcioma żetonami, które od teraz zawsze będą leżały przed graczem pogrupowane i odkryte widoczne dla każdego z graczy. W swojej turze gracz robi dwie rzeczy: zamienia żetony (nie obowiązkowo) i dobiera żetony (obowiązkowo). I to jest właśnie najciekawsza część gry.

stingy 3

Aby dokonać zamiany, należy wybrać od dowolnego gracza jeden typ skarbu w jednym kolorze (jeden lub ich grupę) i zwyczajnie zabrać ją do siebie. Tym samym ten gracz ma teraz możliwość zabrać nam jakieś skarby, których wartość jest równa lub mniejsza od tego który właśnie stracił. Co ile jest warte, wyczytamy na karcie punktacji. Jeśli w wyniku tej wymiany, któryś z graczy zgromadził komplet skarbów czyli pełen set jednego elementu w jednym kolorze, odkłada go na bok aby zapunktować go na końcu gry. Na koniec ruchu, gracz dobiera z puli zależnie od liczby graczy 1 lub 2 żetony. Kompletne sety będziemy punktować, gdy skończą się wszystkie dostępne żetony. Zasady są naprawdę banalne i nawet warianty specjalne, choć całkiem ciekawe niewiele komplikują rozgrywkę.

„Stingy” to gra, którą aby docenić trzeba zagrać. Początkowo banalnie brzmiące zasady i niezbyt udane grafiki niespecjalnie do tego zachęcają. Ale jak bardzo ta gra zyskuje po zagraniu, to jest niesamowite. Jak to często u Knizii bywa, mamy zabawę w zbieranie setów, które ciągle krążą pomiędzy graczami. Czasem w ich skompletowaniu pomoże los, zdecydowanie jednak częściej jest to efektem taktycznych wymian dokonywanych w najbardziej dogodnych momentach. Do sukcesu potrzebne jest też ciągłe przeliczanie i kombinowanie co zabrać, ale też co wziąć w zamian. Mechanizm ciągłych wymian, będący jedynym silniczkiem gry w zupełności wystarcza aby dobrze się przy „Stingy” bawić. Pewnie, że nie znajdziemy tu wielkich i długofalowych strategii ale też nie taki był zamiar tej gry. Warto zwrócić uwagę, że zaskakuje nieco czas rozgrywki, który jest bliski 45 minutom, co jak na dość jednak mały kaliber i ciężar gry, może wydawać się nieco za długi. Mi jednak to nie przeszkadzało, bo to całkiem przyjemnie spędzony czas. Zdecydowanie lepiej dla rozgrywki gdy przy stole będą cztery osoby, zarówno bowiem w sześć (za długo czekać trzeba na swój ruch) jak i w dwie osoby (granie z trzecim sztucznym przeciwnikiem) nie są najlepszym rozwiązaniem.

Gra jest raczej słabo dostępna na polskim rynku, udało nam się podsłuchać informacje o planowanym polskim wydaniu, co bardzo cieszy. Na razie wersje, które wydawnictwo się tego podejmie są różne, więc pewnie przyjdzie nam jeszcze poczekać na rodzimą edycję.

Dziękujemy wydawnictwu PLAYthisONE za przekazanie gry do recenzji.

Przemek „woj_settlers” Wojtkowiak PW

 

Tytuł: Stingy
Autor: Reiner Knizia
Wydawnictwo: PLAYthisONE
Czas gry: 40 minut
Wiek graczy: 10+
Liczba graczy: 2-6

stingy 3stingy5 stingy4 stingy2

 

 

Dodaj komentarz

Information

This entry was posted on 18 grudnia 2015 by in Recenzje and tagged , , , , , , .