Ciekawe Gry

gry planszowe i nie tylko

Zagrałem w „Freedom: The Underground Railroad”

freedom coverBardzo lubię ambitne tematy, nawet jeśli mechanicznie są nie do końca zintegrowane z grą. Dają jednak graczowi poczucie, że autor chce im coś ważnego przekazać, a gra nie ma być jedynie czystą rozrywką, ale czymś więcej (swoją drogą uważam, że gry wojenne należą właśnie do takiej kategorii).

„Freedom: The Underground Railroad” wydawnictwa Academy Games właśnie taką tematykę oferuje — cofamy się o prawie 170 lat do czasów niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych i dołączamy do grona działaczy na rzecz abolicjonizmu. Ta nieformalna organizacja postanowiła walczyć o równe prawa wszystkich mieszkańców kraju, a my mamy za zadanie przeprowadzić czarnoskórych niewolników z plantacji w południowych stanach daleko na północ, aż na terytorium Kanady.
Jest to bardzo odważne posunięcie ze strony wydawcy, gdyż nawet dziś potomkowie tej ludność zmagają się z nierównością społeczną w USA, więc można by powiedzieć, że ten temat jest cały czas aktualny — wystarczy spojrzeć na statystyki.
Gwoli wyjaśnienia, railroad nie oznacza dosłownej kolei (tym bardziej podziemnej). Był to pewnego rodzaju kod używany w tamtych czasach, oznaczający szlaki, którymi przemieszczali się uciekinierzy.

WP_20151216_19_49_48_ProOPIS GRY

Jest to gra w pełni kooperacyjna, w której – wbrew staraniom łowców niewolników – staramy się doprowadzić naszą ekspedycję do upragnionego celu. Gra wygląda na typowe euro — mamy drewniany kosteczki reprezentujące niewolników, których będziemy musieli przetransportować odpowiednimi drogami; tor kart akcji specjalnych; zarządzanie zasobami, by realizować cele przybliżające nas w rozgrywce do zwycięstwa oraz całą masę optymalizacji. Postacie, które kontrolują gracze to przedstawiciele przykładowych profesji, którzy wspomagali ideę abolicjonizmu. Znajdziemy wśród nich między innymi właścicielkę stancji, kaznodzieję czy lokaja. Każda z nich ma zazwyczaj dwie zdolności specjalne, których umiejętne wykorzystywanie może być kluczem do sukcesu.

Jedna runda dzieli się na 5 faz: łowców niewolników, planowania, akcji, rynku niewolników i latarni, jednak praktycznie cała gra i decyzje opierają się na dwóch z nich, reszta to automatyczne mechanizmy gry.
Pierwsza to planowanie. Gracze będą w niej wspólnie ustalać swojej posunięcia, poprzez rozdysponowanie zasobów. Część z akcji jest płatna, więc może zdarzyć się, że nie zawsze uda się zrobić to, co by się chciało albo nie w tej kolejności. Dobre planowanie to podstawa kooperacji.
Po planowaniu przychodzi czas na wykonywanie zaplanowanych akcji — można zbierać pieniądze wśród przychylnej części mieszkańców; przemieszczać niewolników wzdłuż wytyczonych szlaków ucieczek; kupić dostępne karty. Gracze wykonują akcje według ustalonej kolejności i o tym trzeba pamiętać, bo jest tu niewiele miejsca na pomyłki. Każdy indywidualnie może wykorzystywać też swoje specjalne umiejętności. Co ciekawe, jednorazowa zdolność, która jest zazwyczaj bardzo silna, zmienia nieco inną, stałą zdolność specjalną postaci, więc bardzo ważny jest odpowiedni czas jej wykorzystania.

WP_20151216_19_40_48_ProTor kart zawiera ich kilka rodzajów, a nabyć je można za zebrane pieniądze. Po pierwsze, są to akcje specjalne, które zazwyczaj są silniejszymi wersjami tych podstawowych. Po drugie, stałe zdolności, które przydają się podczas całej rozgrywki. Po trzecie, negatywne zdarzenia, które utrudniają graczom poczynania i albo tę kartę kupią i pozbędą się jej efektu, albo jest ona uruchomiana w określonym momencie na co można się odpowiednio przygotować.

Z ruchem niewolników związani są też wspomniani łowcy niewolników, którzy kontrolowani są przez bardzo prosty algorytm. Kończąc ruch na polu oznaczonym odpowiednim kolorem, powodujemy przesuwanie się konkretnego łapacza w tym kierunku. Mechanizm ten doskonale odwzorowuje napięcie towarzyszące ucieczkom niewolników z południa. Widzimy na własne oczy, jak szanse na przedarcie się na północ z każdym krokiem maleją, a opcje zawężają się prawie do zera. Jest odczuwalny pewien poziom desperacji, gdy widzimy, że nasze posunięcia mają coraz mniejszą szanse na powodzenie i ruchy, choć konieczne, są w pewnym momencie skazane na porażkę.
Gra podzielona jest na kilka segmentów, które kolejno odblokowują się po skumulowaniu pewnej ilości gotówki. Symuluje to coraz to większy wpływ abolicjonistów wśród społeczeństwa, a co za tym idzie, daje więcej możliwości na wykonywanie akcji. W kartach ukryte są wydarzenia z tamtego okresu oraz postacie, które mają też załączony bardzo krótki rys historyczny. Warunkami koniecznymi do zwycięstwa jest odblokowanie ostatniego segmentu oraz uratowanie pewnej liczby niewolników zależnej od wybranego poziomu trudności oraz liczby graczy.

WRAŻENIA

WP_20151216_19_47_40_ProMamy więc tu łamigłówkę opartą o optymalizację, co dla mnie jest nie lada wyzwaniem, za każdym razem, kiedy siadam nad planszą. Nie jest to gra z pewnością do piwa z przygodnymi znajomymi. Nie ubawimy się po pachy jak np. w Potworach z Tokio, więc z góry trzeba założyć, że nie jest to gra dla wszystkich. Nie spodziewajcie się przygody, czy porywającej akcji, ani radosnych zmagań powodujących okrzyki triumfu.
Tematyka nie jest łatwa i taki był zamysł autorów. Gra posiada na tyle dużo historycznych elementów, że z pewnością powinna zachęcić do zagłębienia się w dalsze szczegóły. Co ciekawe, wydawnictwo Academy Games publikuje też poradniki do szkół, dzięki którym nauczyciele mogą przygotowywać materiały edukacyjne oraz posłużyć się ich grami na swoich lekcjach.

Mnie takie ambitne pomysły zawsze przyciągają. Mało które gry potrafią zapewnić podobne emocje, a gry planszowe wydają się doskonałym medium do takich – jakby nie patrzeć – moralnych przekazów. Przypominają mi się „Bohaterowie wyklęci” wydani przez Fabrykę Gier Historycznych i moje doświadczenia są podobne.
Nie każdy w naszym hobby jednak tego szuka, ale obecnie ukazuje się co roku taka masa gier wszelakich, że cieszę się, że i taka nisza jest dostrzegalna w tym tłoku.

WP_20151216_19_45_29_ProGłębsze refleksje powodowane tematyką wynoszą takie gry poza zwykłe hobby. Można to porównać do kinematografii, gdzie spotkamy zarówno hollywoodzkie produkcje o superbohaterach, jak i zaangażowane kino z najdalszych zakątków świata. O ile nigdy nie zainteresowałem się głębiej w różnorodność świata filmu, to w nasz – planszówkowy jak najbardziej.

Dodam jeszcze, że jako gra w pełni kooperacyjne „Freedom: The Underground Railroad” doskonale nadaje się do jednoosobowych zmagań. Mamy dwa poziomy trudności, choć już ten „łatwiejszy” jest niemal niemożliwy do przejścia, więc jest to bardzo trudne wyzwanie, które zmusza do kompleksowej analizy tego, co może się wydarzyć podczas kolejnych rund.

Mogę na koniec napisać, żebyście nie stronili od tytułów tego typu i napiszcie, jakie są Wasze doświadczenia z tematami, które nie zostały zaprojektowane jako wyłącznie czysta rozrywka.

Dziękujemy wydawnictwu Academy Games za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.

Jacek „Palladinus” SzmaniaJaco

Tytuł: Freedom: The Underground Railroad
Autor: Brian Mayer
Wydawnictwo: Academy Games
Liczba graczy: 1−4
Wiek graczy: 13+
Czas gry: 60-120 minut

WP_20151216_19_37_27_ProWP_20151216_19_51_44_ProWP_20151216_19_48_15_ProWP_20151216_19_46_36_ProWP_20151216_19_43_13_ProWP_20151216_19_39_30_Pro

1 comments on “Zagrałem w „Freedom: The Underground Railroad”

  1. Filip Nowakowski
    17 grudnia 2015

    ten tytuł na pewno pasuje do nazwy bloga… zagrałbym…

Dodaj komentarz