„King’s Pouch” to tegoroczna essenowa premiera wydawnictwa Korea Boardgames, w której – jak to rzadko bywa – tytuł „Sakiewka króla” bezpośrednio nawiązuje do mechaniki. Ale od początku.
W grze tej wcielamy się w rolę króla fikcyjnej krainy i staramy się zdobyć jak największą władzę nad obszarem, który współdzielimy z innymi władcami. I to tyle, jeśli chodzi o fabułę, gdyż jest to gra euro, więc z definicji jest mało klimatyczna, a i oprawa graficzna nie jest zbyt wyszukana. Jednak, jak to znów w przypadku euro bywa, kluczową rolę w tej grze odgrywa mechanika. A jest ona w „King’s Pouch” bardzo ciekawa i choć nie nowatorska, to jeszcze nie nazbyt popularna – bag-building.
W grze będziemy skupiać swoją uwagę przede wszystkim na planszy gracza, na której będziemy układać kupowane karty powiększające nasze możliwości wykonywania akcji na nich zawartych. Ale to, co będzie potrzebne, by wyzwalać ich potencjał, to drewniane elementy z woreczka – rzeczonej sakiewki, których pulę będziemy rozbudowywać w czasie trwania rozgrywki.
Innym dostępnym dla naszych działań obszarem jest mapa kontynentu, na którym się znajdujemy. Będziemy mogli, poprzez generowanie co turę siły militarnej, zajmować poszczególne tereny i otrzymywać za to punkty zwycięstwa. Piszę zajmować, choć to niby walka, ale jest czysto deterministyczna – po prostu płacimy odpowiedni koszt, a siły przeciwnika i rosnąca odległość od naszej stolicy zwiększają go odpowiednio. Emocji w tym aspekcie nie ma żadnych, jest to jeden z abstrakcyjnych mechanizmów gry.
Od początku gry mamy też dostępną odpowiednią liczbę specjalnych postaci, o których wpływy będziemy zabiegać płacąc im złotem. Każda ma unikalną cechę, która przyniesie nam punkty zwycięstwa, jeśli spełniamy zadany warunek.
Siła militarna i złoto są zasobami generowanymi tylko na jedną turę i na jej koniec niewykorzystana nadwyżka zamieniana jest na punkty zwycięstwa.
Co ciekawe, wspomniane drewniane elementy występują w dwóch odmianach różniących się kształtem – jako sześciany oraz graniastosłupy o podstawie sześciokątnej. Różnią się też swoją funkcją, gdyż sześciany mają kolor, który odpowiada kartom z konkretnej kategorii i tylko one służą do ich aktywacji. Natomiast wspomniane graniastosłupy mają charakter uniwersalny lub są zapychaczami, więc dociągając nowe elementy z woreczka mamy możliwość wyczuć dłonią i zdecydować się na któryś z tych dwóch kształtów. Oczywiście nie jesteśmy pewni koloru, ale wiedząc, jakie elementy jeszcze nam zostały w puli, możemy na tej podstawie zaplanować co chcemy wykonać w swojej akcji.
Kluczem jest tu zrównoważona proporcja między kartami danego rodzaju a liczbą kostek w naszej sakiewce, abyśmy mieli szansę daną akcje wykonać dostatecznie często i żebyśmy nie marnowali naszych nadmiarowych kosteczek. A dostępne akcje są bardzo różnorodne i pozawalają nam m.in. manipulować kolorami i rodzajem drewienek w woreczku, więc nasze decyzje pod tym względem nie są nieodwracalne i możemy dostosowywać nieco naszą strategię do zmieniających się warunków podczas gry.
Dodatkowo każdy dociąga zasoby z woreczka na koniec swojej tury, więc w czasie ruchów przeciwnika możemy zaplanować nasze akcje, a co za tym idzie downtime nie jest uciążliwy, a gra przebiega sprawnie.
Co turę dociągamy pięć nowych kosteczek, a do odpalenia kart używamy jednej lub dwóch, więc rozgrywka jest całkiem dynamiczna i praktycznie w każdej turze uda nam się wykonać wartościową akcję. Niektóre akcję pozwalają wygenerować dodatkowe kosteczki, ale w przeciwieństwie do innych builderów, nowe nabytki są dostępne od razu, więc można odpalać całkiem ciekawe kombinacje ruchów.
Właśnie przez te zależności na kartach, można zbudować sobie mały silniczek, który pozwoli opracować strategię na całą grę, a ta z pewnością się przyda, jeśli myślimy o zwycięstwie podczas naszych partii.
Gra „King’s Pouch” zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bo choć przed targami gdzieś się przewinęła, to nie żywiłem co do niej jakiś wielkich nadziei. Okazało się, że to doskonała pozycja i jedna z najlepszych gier spośród essenowych premier, w które udało mi się zagrać.
Dziękujemy wydawnictwu Korea Boardgames za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
Jacek „Palladinus” Szmania
Tytuł: King’s Pouch
Autor: Keewoong Kim
Wydawnictwo: Korea Boardgames
Liczba graczy: 2-4
Wiek graczy: 8+
Czas gry: 60 minut
Szkoda tylko, ze nieosiagalna (a juz od dawna na mojej wishliscie)… No chyba, ze wiecie gdzie mozna ja nabyc?
Pewnie łatwo nie będzie. Do Korei kawał drogi choć to wydawnictwo przeciera już szlaki na europejskim rynku, więc myślę, że jest szansa. Szukaj pod marką Divedice.
Albo po prostu trzeba jeździć na targi do Essen żeby wyszukać takie rarytasy 🙂
Dobry tekst – kolejna gra wpada na moją listę. A już myślałem, że ostatnie Essen nie przyniesie niespodzianek a tu proszę
Dzięki. Jakoś w tym roku po SPIEL ciężko znaleźć grę, którą można by bez zastanowienia nazwać hitem i takie perełki tym bardziej warto wyszukiwać.
Thank you for great review and enjoying our game.
However, the second picture(game board) seems a little bit strange to me.
It is impossible to stack markers on a own territory except using monastery building in this game.
You can only conquer a empty or other player’s territory using army power.
Please feel free to contact me if you have any doubt about the rules of King’s Pouch.
Thank you again for everything.
It seems it is a photo from our first play and we missed this rule then but I’ve played correctly after this time. Thanks for reading 🙂